niedziela, 28 grudnia 2008

Mapa wycinek lasów wokół miasta

Fot. Wycinki "Lasów Państwowych"u podnóża Jagodowego Wzgórza. fot. R. Głód

Chyba niekompletna, ale alarmująca. Najstraszniejsza jest działalność Lasów Państwowych u ponóża Góry Wilkanowskiej- wycina tam się poszycie leśne, wszelkie krzewy i mniejsze drzewa, mimo że jest to najciekawszy przyrodniczo fragment lasów na Wzgórzach Piastowskich.



View Larger Map

Zespół "Bismillah" (reggae) szuka klawiszowca

Tak stwierdził Rudy. Szczegóły i kontakty na http://www.bismillah.pl/.

Wąwozy Góry Wilkanowskiej

Południowy stok Góry Wilkanowskiej (wzniesienia morenowego z piasku) obfituje w ciekawe wąwozy w liczbie dwóch. Oto wąwóz po wschodniej stronie góry. Zdjęcia z dziś, autor: R. Głód


sobota, 27 grudnia 2008

Zapraszam do Parku Poetów

Ruszyła strona http://www.parkpoetow.prv.pl z poniższą mapą choć niespecjalnie działa.

Mapa powiększalna:


View Larger Map

Odnosnik:
http://maps.google.co.uk/maps/ms?hl=en&ie=UTF8&msa=0&msid=104746911036818565732.00045f0bf63c55a52cd0e&ll=51.944053,15.539625&spn=0.009801,0.019226&z=16

Mapa i fotografie:


























Dobry nazista P.?

Niejaki P., nazista ze swastyką wytatuowaną na sercu, nie żyje. Mój kumpel widział go jak zaszywał się w swoim mieszkaniu z ogromną ilością redbulli czy czegoś podobnego. Podobno owe drinki energetyzujące kupił w promocji. Tydzień później nie żył- w oficjalnej wersji popełnił samobójstwo. Ojciec podobno wygonił go od siebie z mieszkania, a on mieszkał z nim i nie miał gdzie pójść.

P. był podobno neonazistą, ale wg słów mojego kumpla, takim dobrym neonazistą. Nie lubił tutejszych zielonogórskich neonazistów, chyba nie podobało mu się że biją nastolatków za ”niesłowiańską” fryzurę czy strój. Oburzało go, że biją oni dzieci, starszych nastolatków. Podobno nawet zwichnął sobie nogę kopiąc jednego z nich, przynajmniej tak to objaśniał. Przesiadywał często w miejscach gdzie spotykali się młodzi. Mi dał nawet swój numer, mówiąc że gdy ktoś mnie zaatakuje, mam dzwonić do niego. Chyba chciał robić za rodzaj niby-Antify?

Jego zagadki nie udało mi się rozwiązać. P. odszedł, nie żyje. Rozmawiałem z nim kilka, kilkanaście razy. A tu- proszę, podobno się powiesił. Komentując ową opowieść, odpowiedziałem przyjacielowi, że świat jest bardzo kolorowy, nie tylko czarny czy biały, brunatny czy nie, ba, jest całą paletą barw, różnych dziwnych stanów pośrednich. Nie znam może całej spawy, ale poznałem tylko dobroduszną stronę P., dobrego nazisty ze swastyką na sercu, może nawróconego na inne ideologie, może nie. Nie dowiem się tego nigdy.

niedziela, 14 grudnia 2008

Dzień wegetarianizmu w Zielonej Górze- zdjęcia

Na stolach czekaly wegańskie i wegetariańskie potrawy, a my je wyjadaliśmy.Tak po prostu.




Oba zdjęcia podeslala Karina. dziękuję.

środa, 3 grudnia 2008

Zielona Góra i inne miasta

tekst sprzed 6lat, z 2002 roku.

Adam Fularz

Miezszkańcy Zielonej Góry zapewne sądzą, iż żyją w mieście lepszym od innych, ładniejszym, ciekawszym i lepiej zarządzanym. Lecz dawno już tak nie jest i jakość życia w naszym mieście uległa relatywnemu pogorszeniu. Czy sytuacja na prawdę wygląda jeszcze tak, jak mieszczanie naszego miasta sobie wyobrażaję? Porównajmy Zieloną Górę z sąsiednimi miastami- rezultaty mogą być szokujące i zaskakujące! Najbliższe duże miasta sąsiednie Zielonej Góry to Frankfurt nad Odrą (70 tys. mieszk.), Cottbus (100 tys. mieszk.) i Gorzów Wielkopolski (120 tys. mieszk).

Zielona Góra jest dość dziwnym miastem. Powstała z 20- tysięcznego niemieckiego miasta powiatowego Gruenberg in der Schlesien, i ulokowano tutaj siedzibę władz nowopowstałego woj. zielonogórskiego, bowiem miasto bylo najmniej zniszczone w wyniku działań wojennych. To polityka sprawiła, iż miasto uległo tak zancznej rozbudowie.

Trudno bowiem wskazać czynniki ekonomiczne, które o tym zadecydowały. Miasto ma słabe podstawy ekonomiczne, i stało się stolicą tego regionu z tego powodu, iż wcześniejsze główne ośrodki tego obszaru- Chociebuż (Cottbus) i Frankfurt nad Odrą znalazły się poza granicami Polski, tak więc nowy ośrodek regionalny był potrzebny. Niemniej miasto musi szukać swojej przyszłości.

Ekonomia. Ekonomiści dawno już rozpracowali miasta i odkryli zasady nimi rządzące. Jest to temat ogromny i złożony, lecz łatwo powiedzieć, o co w miastach chodzi- o to, by ludziom żyło się jak najlepiej. Celem jest zwiększenie poziomu życia- dobrobytu. Z jednej strony poprzez obniżenie kosztów mieszkania w mieście (tani transport zbiorowy, niskie ceny czyli duża konkurencja wśród sklepów), z drugiej strony poprzez zaoferowanie dobrej edukacji, bezpieczeństwa, zieleni miejskiej i parków, placów zabaw, miejsc kultury i rozrywki.

Miasto-ogród? Jak to miło brzmi. I staje się rzeczywistością we Frankfurcie nad Odrą, gdzie w 2003 roku planowana jest wielka wystawa Miasto- ogród 2003. W tym celu cała wyspa Ziegenwerder jest rozkopana, a miejskie parki przypominają wykopaliska. Praca wre pełną parą. Do projektu miasta-orgodu włączyły się także Słubice, zapewne chcąc pokazać iż Polacy potrafią także.

Frankfurt i bez tego jest kwitnący- cała historyczna część miasta otoczona jest pięknym parkiem z rzeczką w miejscu dawnych fos. W Anger, południowej części miasta rozciąga się pełen przepychu ogród angielski z uroczą altaną i morzem kwiatów. W Chociebużu także trafimy w morze kwiatów w otaczającym starówkę pierścieniu parków, albo w przepięknie ukwieconych parkach nad brzegami Szprewy. Gorzów dysponuje parkiem Róż oraz Walczaka. Zielona Góra ma mało parków, i zazwyczaj są one zaniedbane, brak nawet najprostszych i najtańszych kwiatów. Bogate miasta francuskie mają przepiękne parki-cuda, o wspaniałych nazwach (Esplanade), pełne rzeźb i pomników. Takie parki są otoczone wysokim płotem, mają strażników i są zamykane na noc. To jest park...

Czasy, kiedy Zielona Góra była miastem-ogrodem, pod panowaniem architekta ogrodomiasta Jensena mineły bezpowrotnie. Drzewa z ulic miasta zaczęły zanikać w latach 70- tych, kiedy zdecydowano się na poszerzenie arterii samochodowych. Ostatnie fragmenty obsadzanych drzewami ulic padały jeszcze w latach 90- tych, kiedy poszerzano np. Dworcową. Szczególnie tragiczna była prezydentura pana Listowskiewgo: wycięto nawet drzewa w resztkach ogrodu botanicznego przy ul. Botanicznej i w parku przy ul. Urszuli (afera Aquaareny) i poszerzono końcowy fragment ul. Batorego, eksterminując przy okazji aleję drzew.

Z tej okazji jakiś dyletant z Urzędu Miejskiego wypowiedział się na łamach prasy, iż nie można posadzić na ul. Batorego nowych drzew, ponieważ ich systemy korzeniowe niszczą asfalt (sic!). Aaagh, głupota boli! W takim razie we Frankfurecie i Cottbus należy wyrwać świerzo posadzone drzewa. Drzewa sadzą także w Gorzowie. W Zielonej Górze także pojawiły się nowe drzewa, tylko że w donicach. Prowizorka, obliczona na przedwyborczą kiełbasę krótkotrwała namiastka normalności.

Jakość życia w mieście objawia się po transporcie publicznym. Atrakcyjna komuniakcja zbiorowa powoduje, iż ludzie częściej korzystają z autobusu lub tramwaju zamiast z samochodu osobowego, co prowadzi do odciężenia dróg i parkingów. Jest kikakrotnie tańsza od motoryzacji indywidualnej (gdzie uśredniony kilometr podróży samochodem osobowym kosztuje 68 gr), wobec czego powoduje iż mieszkańcy miasta oszczędzają na kosztach transportu i zaoszczędzone pieniądze mogą wydać na inne cele, co wydatnie zwiększa ich dobrobyt i poziom życia.

Dziś komuniakcja publiczna większych miast opiera się na układzie kilku często kursujących liniach głównych, standartem jest 10- lub 20- minutowa częstotliwość. System podstawowy dopełniony jest dodatkowymi liniami uzupełniającymi. Tylko taka organizacja transportu miejskiego pozwala przyciągnąć pasażera.

Sąsiednie miasta opierają swój transport zbiorowy na liniach tramwajowych: Gorzów dysponje trzema liniami tramwajowymi kursującymi co 10 minut i kilkoma liniami autobusowymi kursującymi co 10- 20 minut. Chociebuż także posiada system tramwajowy- 5 linii kursujących co 10-20 miut i kilka gęsto kursujących linii autobusowych. Niemalże o połowę od Zielonej Góry mniejszy Frankfurt nad Odrą dysponuje 5 liniami tramwajowymi kursującymi co 20 minut i dwoma głównymi liniami autobusowymi.

W tym porównaniu Zielona Góra wypada tragicznie: dysponuje zaledwie jedną główną linią nr 8, na której autobusy kursują z częstotliwością zapewniającą dobrą jakość usług- regularnie co 10 minut w szczycie, poza szczytem rzadziej. Poza tym autobusy kursują nieregularnie (nawet na linii 0), brak jest cyklicznego rozkładu jazdy, który jest podstawą jakości komunikacji miejskiej. Taki rozkład jazdy polega na stałych końcówkach odjazdu. łatwych do zapamiętania przez pasażera (np. 15, 35, 55 lub 01, 21, 41). To jest standart europejski, natomiast w Zielonej Górze tego brak. Transport publiczny w Zielonej Górze jest zły i powinien zostać zorganizowany na nowo, od podstaw.

W naszym mieście brak jest jakichkolwiek linii tramwajowych, co odciążyłoby ruch drogowy i pozwoliłoby zoszczędzić na budowie dróg. Na budowę nowych linii tramwajowych stać nawet tak małe miasta jak Grudziądz i ostatnio Elbląg, wobec czego dla Zielonej Góry nie powinno to być zbyt wielkim obciążeniem. Jednak tramwaje się opłacają- znacznie polepszają układ transportu miejskiego i odciążają sieć drogową. W Zielonej Górze potrzebna jest linia tramwajowa na os. Pomorskie, co powinno znacznie polepszyć dostępność tego oddalonego osiedla i zredukować koszty transportu. Niech władze Zielonej Góry zauważą, że podstawą dobrej komunikacji zbiorowej jest dobry układ linii trawajowych. Nawet w dwukrotnie mniejszym Frankfurcie na osiedle Neuberesinchen tramwaje kursują w szczycie w 7- minutowych odstępach.

Zielona Góra nawet nie ma pływalni publicznej. Pływalniea sportowa pry ul. Wyspiańskiego dostępna jest w dni powszednie jedynie od godz 20.30 do 22. Zapewne dla nocnych marków. Pływanie kosztuje tyle samo co we Franfurcie nadOdrą (...)

O rowerach- tekst napisany 6 lat temu

Tekst z 2002 roku

Może (pozwolić) pooszczędzać?
Adam Fularz

Ostatnio dzieją się ciekawe rzeczy. Dla przykładu, w Zielonej Górze miała miejsce demonstracja rowerzystów, którzy zaprotestowali przeciwko polityce transportowej miasta, która nie wiedzieć czemu ich dyskryminuje. Przyjrzyjmy się bliżej powodom manifestacji rowerzystów, których zebrało się aż 80, dość dużo jak na jakąkolwiek demonstrację w naszym mieście, i zajęli część rynku na happening artystyczny powiązany ze zbieraniem podpisów pod petycją do władz. Tak pokojowej manifestacji w naszym mieście dawno nie było. Przyjrzyjmy się jej powodom.

Cóż ciekawego ekonomista może powiedzieć o rowerach? Na przykład to, iż rower wspaniale nadaje się do podróży miejskich. W ciągu 15 minut pieszy może dotrzeć do celu w obrębie 3 kmˇ2, natomiast zasięg rowerzysty to aż 50 kmˇ2, a więc kilkunastokrotnie więcej. Koszt użytkowania roweru jst bliski zera, podczas gdy koszt jednego wozokilometra samochodu to 68 groszy! Koszt taniego transportu publicznego też jest niebagatelny, mimo iż rozkłada się na pasażerów: cena za wozokilometr tramwaju to 2-3 złote, autobusu 3-6 złotych, pociągu 9- 20 złotych. Tak więc rower powinien dominować w podróżach miejskich, lecz tak się w Zielonej Górze nie dzieje.

Na szczęście tak jest w innych miastach. Transport wielu miast duńskich, holenderskich, belgijskich, niemieckich opiera się w dużej mierze na rowerach. Im bliżej sedna Europy, tym rowerów na ulicach więcej. Mnie zaskoczyło holenderskie miasto Groeningen (170 tys. mieszk.), w którym 58 % wszystkich podróży niepieszych odbywano rowerem. Wszędzie było mnóstwo parkingów dla rowerów, a te wokół dworca były wielopoziomowe na kilkanaście tysięcy miejsc. Mieszkańcy, niezależnie od wieku, na rowerach jeździli tłumnie. Co zaskakujące, korzystali z bicykli również w deszczu, tyle że w pelerynach.

Zapytajmy, dlaczego tak się dzieje, iż w krajach trzykrotnie od Polski zamożniejszych ludzie jeżdżą na rowerach, mimo iż stać ich na podróż autobusem lub samochodem? Dlaczego rowerami odbywa się ponad połowa podróży miejskich? Odpowiedź brzmi: ponieważ stworzono tam dogodne warunki dla podróży rowerem. Wprowadzono wydzielone drogi dla rowerzystów w centrach miast, zamontowano liczne stojaki na rowery, wprowadzono wspólne pasy na drogach miejskich dla komunikacji zbiorowej i rowerzystów, wprowadzono ruch dwukierunkowy dla rowerów na ulicach jednokierunkowych dla samochodów, uspokojono i spowolniono ruch samochodowy na ulicach bez wydzielonych dróg dla rowerów. Słowem- pomyślano nad stworzeniem dogodnych warunków dla rowerzystów i transport rowerowy zaczął dominować w ruchu miejskim.

Ludzie mają przecież skłonność do oszczędzania. Według (uproszczonego) wzoru z ekonomii miast: X=w- tr- q -x* (w-płaca, t-koszt transportu, r-odległość od centrum, q- czynsz, x*- alternatywna oferta, X- korzyść), ludność, oszczędzając na transporcie (t), zwiększa swoje możliwości konsumpcji i dobrobyt rośnie. Tak więc stworzenie możliwości dogodnego podróżowania rowerem po mieście powinno spowodować szturm użytkowników taniego środka transportu, a jego udział powinien u nas być większy, niż w krajach Zachodu. Zastanówmy się, dlaczego Holendrzy i inni są tak zamożni? Przecież oni przez dziesiątki lat oszczędzali na transporcie, podróżując masowo jego najtańszą formą. Zamożność wywodzi się wszak z oszczędności, a nasz transport jest wyjątkowo rozrzutny.

Jednak by rowerzyści ruszyli, potrzebne są wyznaczone drogi rowerowe, których w Zielonej Górze, poza porozrzucanymi i niepołączonymi "skrawkami" całkowicie brak. A bez tego nie ma mowy o pojawieniu się rowerzystów, bo nie korzystają z rowerów bojąc się natężenia ruchu samochodowego na drogach. Tymczasem nawet niedaleko Zielonej Góry rowerzyści mają całkiem dobrze. Profesjonalnie przygotowane drogi dla rowerzystów znajdziemy w przygranicznym Guben, Cottbus, Frankfurcie, a nawet ogromym Berlinie, gdzie rower w podróżach miejskich jest coraz bardziej popularny. U naszych sąsiadów władze bardzo starają się rozwijać ten oszczędny środek transportu, który mocno podupadł po latach gospodarki planowej i braku demokracji. W Zielonej Górze władze albo nie potrafią (sądząc z nieudanych i niepołączonych ze sobą fragmentów dróg rowerowych) albo nie chcą.


Adam Fularz

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Co z lubuyską kulturą? Może konkursy o granty?

Subwencje pomagają, ale też dużo psują w kulturze, zwłaszcza gdy są rozdzielane przez osoby które się na niej średnio znają, bo się nią nie interesują. Tudzież zwykle mają wydźwięk polityczny- w stylu - temu nie damy, bo pokazuje filmy gejowskie.

Jestem za powołaniem jakiejś komisji fachowców która porozdziela dotacje na kulturę, ogłosi konkurs w którym da zwyciężcom granty etc. A tak- dają po uważaniu. Ten marudzi, to ma 500 tysięcy. Aha- w mieście X jest teatr. No to mu damy 3 miliony. Nie patrzy się ze wiele z tych instutucji nauczyło się pozorować działalność, że nie ma tu ducha konkurencji, bo niedotowany teatr prywatny ma małe szanse z teatrem który dostracje miliony.

Ilu mieszkańców mieszka wg ciebie w Zielonej Górze?