czwartek, 27 listopada 2008

Porażka ekologii w Zielonej Górze

tekst sprzed roku

Jako ekolog z niechęcią mówię o tym temacie, ale po jakimś okresie naszej działalności przychodzi pora na ocenę działalności. Ogólnie to ujmując, jako organizacja odnieśliśmy porażkę w tym mieście. Sprawnie działającego systemu ścieżek rowerowych w nim brak, zamierza się wyciąć okoliczne lasy, temat prawnej ochrony najcenniejszych z nich media przemilczały. Komunikacja zbiorowa w Zielonej Górze nie działa sprawnie poza jedną jedyną linią na której częstotliwość ruchu jest na typowym poziomie. Poza jedna linią jakość obsługi komunikacyjnej miasta jest skandalicznie zła, autobusami podróżują jedynie starsze kobiety, emerycie oraz młodzież. Do miasta niemal nie sposób dotrzeć koleją z kierunku południowego (Jelenia Góra) czy zachodniego (Frankfurt, Berlin), w kierunku Szczecina czy Wrocławia kolej ginie, prędkość przejazdu oscyluje wokół 30 km/h.

Upadła kultura w Zielonej Górze. Z miasta wyemigrowali didżeje, muzycy, artyści, graficy, malarze, bohema artystyczna- absolwenci tutejszego Instytutu Sztuk Pięknych. Osoby te mieszkają dziś w Irlandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, oraz w Warszawie czy Wrocławiu. W Zielonej Górze pozostały jedynie osoby w wieku lat kilkunastu, brakuje znacznej części pokolenia 25- i 30-latków. Brakuje klubów, po ich rozkwicie w końcu lat 90-tych dziś zostały niedobitki.

Świadomość kulturalna jest na tak skandalicznie niskim poziomie że władze miasta, zapewne w celu zwalczania nie odpowiadających ich gustom imprez muzycznych, zdzierały plakaty umieszczane na skrzynkach ulicznych- a jest to jedyna poza Internetem metoda bezpośredniego dotarcia do grupy docelowej jaką są młodzi ludzie. Opłacenie plakatowania ulic przez miejski ZOK kosztuje kilkaset złotych, co czyni imprezy klubowe w tak małym mieście nieopłacalnymi.

Moje apele o ponowne otwarcie teatru muzycznego i sceny operowej, działającej tu przed wojną, zostały przemilczane przez media, mimo że przecież tak przebudowywane są lub właśnie zostały przebudowane teatry w miastach tej wielkości: Opolu, Rzeszowie, Olsztynie. Osoba oczekująca bardziej wyszukanej kultury w Zielonej Górze nie znajdzie niemal nic. Nie udało się, mimo próśb i apeli kilku osób, reaktywować festiwalu,

Miasto pogrąża się w chaosie urbanizacyjnym, poza ścisłym centrum, efektem działań przedwojennych planistów i urbanistów, jest estetycznym koszmarem. Dialog z władzami nie istnieje, chyba że za pośrednictwem piszących pobieżnie na te tematy mediów. Władze miasta nie odpisały na żadne z kilkunastu apeli, kilkudziesięciu listów, mają widocznie piszących w wielkim poważaniu. Media w większości są niekompetentne, dziennikarze chyba mają dość wątpliwą etykę, i inne cele niż dobro mieszkańców (oraz dobro przyszłych pokoleń, które tak podkreślają ekolodzy). Niekiedy zachowanie dziennikarzy jest dziwne, przemilczają oni inicjatywy które w innych miastach po prostu udają się.

No cóż, pozostaje mieć nadzieję ze kiedyś Zielona Góra się obudzi. Tylko- kiedy?

W sprawie największego kuriozum polskiego rynku lotniczego

tekst sprzed 2 lat

Problemem portu w Babimoście od wielu lat jest nieuregulowany status własnościowy. Jak na razie jedyną i główną blokada jego rozwoju jest nie ekonomia, a stanowisko Agencji Mienia Wojskowego, która od lat nie chce przekazać, sprzedać, wynająć tego terenu komukolwiek. Uniemożliwia to zamontowanie na terenie portu urządzenia ILS oraz rozbudowę terminalu pasażerskiego, po to by pomieścił on jednorazowo np. 289 osób- a tyle się mieści w typowym samolocie tanich linii.Teraz ma się to zmienić- uchwalono już stosowną ustawę by państwo mogło od siebie samego (swojej armii) przejąć ów port.

Rynek lotniczy we Polsce jest już rozwinięty tak bardzo, że być może do portu będą zawijać tanie linie: te już się zgłaszały, i raczej można sądzić że przynajmniej do Londynu i Dublina loty będą miały wzięcie dzięki pasażerom czy to z Lubuskiego czy z zachodniej Wielkopolski.

Ruch cargo także nie powinien stanowić problemu, wbrew temu co twierdzi raport PricewaterhouseCoopers . Istotnie, zapotrzebowanie na lotnicze cargo z lubuskiego i okolic jest znikome, ale przecież sąsiedni Berlin i Brandenburgia generują gigantyczny ruch cargo- 37 tys. ton rocznie. Dobrze zarządzany port z pewnością mógłby przejąć choćby nawet i znikomą jego część, co już zapewni spore dochody. Do tego trzeba jednak kompetentnej kadry i wyposażenia.

Niestety, jak na razie marnotrawi się tylko cenny czas. Port przynosi straty, a wszyscy czekają.
Trzeba rozbudować terminal pasażerski, dodając terminal tanich linii, taki jak np. ostatnia inwestycja w Łodzi (koszt: 4,8 mln PLN). Wydaje się, że przy tej okazji władze powinny dokładnie przeanalizować zmianę lokalizacji dla nowego terminalu jeśli dojdzie do takiej inwestycji. Najrozsądniej byłoby stary terminal przekształcić w dworzec cargo lub zaplecze techniczne, a nowy budynek wybudować możliwie najbliżej linii kolejowej Zielona Góra-Poznań, w miejscu gdzie tory tej głównej linii przechodzą najbliżej portu lotniczego.

Wówczas wystarczy budowa prostego przystanku na tej linii, by rozwiązać w przyszłości problemy z dotarciem do tego portu. Wszak w Europie standardem jest połączenie kolejowe na lotniska, także w tych mniejszych miejscowościach, zwłaszcza gdy przy samym porcie prowadzi główna linia kolejowa. Takie rozwiązanie umożliwi w przyszłości szybszy rozwój tego portu . Po planowanej w przyszłości modernizacji linii kolejowej do Zielonej Góry, to kolej będzie najszybszym sposobem na dotarcie z miasta do tego portu, i warto by już teraz się do tego przygotować.

Władze powinny już teraz rozpisać konkurs architektoniczno-urbanistyczny na koncepcję rozbudowy portu, a tutejsi politycy z całego regionu powinni włączyć się w walkę o wydarcie terenu portu z rąk Agencji Mienia Wojskowego, co przecież udało się ostatnio np. w Szczytnie, lub też w inny sposób umożliwić inwestowanie na tym terenie. Obecnie, o los portu zabiega jedynie dwoje lubuskich parlamentarzystów. Jak najszybciej powinna też powstać spółka mająca zarządzać tym portem. Wielka szkoda, że tutejsze władze zdają się nie rozumieć, że czas to pieniądz, na sprawę lotniska patrzą zaś nie rozumiejąc, że jest to biznes, i on po prostu ucieka. Uciekają także stracone szanse, turyści, biznesmeni. Ta sytuacja nie zmienia się od dobrych paru lat. Ile jeszcze będziemy czekać na to, by ten port normalnie zafunkcjonował zamiast być największym kuriozum polskiego rynku lotniczego?

wtorek, 25 listopada 2008

Dziś o 15.45 pochód- Dzień bez Futra

Dziś o 15.45 pochód- Dzień bez Futra. Pochód startuje z placu Bohaterów o wspomnianej porze. O godzinie 17 film w kinie Wenus o antyfutrzanej tematyce (chyba).

Info od Kariny.

piątek, 21 listopada 2008

Czy stadion na ul Wrocławskiej może być stadionem żużlowo- piłkarskim?

Krzywię się ilekroć słyszę o budowie czegokolwiek za pieniądze podatników- te, jak wiadomo, zdobyć najłatwiej. Pewne środowiska żądają, by zmusić resztę mieszkańców miasta do sfinansowania im stadionu. Prawem silniejszego oczywiście. Liberał się oburza, "Jakim prawem?"-pyta. Ano, prawem socjalizmu, prawem etatystów. Nikt nie szuka sponsora, managera dla klubu, fani patrzą w kieszeń mieszkańców.

Jeśli władze miasta coś budują i owych podatników ograbiają, twierdząc iż znają oni ich preferencje konsumenckie lepiej niż oni sami , to niech chociaż ten kapeć etatysty zabije dwie krwiopijcze muchy za jednym razem. Ano, żużel nie jest popularny w innych miastach, wiedzie w nich prym piłka nożna. Wiemy że ludzkie preferencje się zmieniają z czasem. Prawdopodobne to i u nas, a my zostaniemy z wielkim stadionem żuzlowym. Kilka razy radni chcieli by obie rzeczy połączyć, tworząc porządny stadion żużlowo- piłkarski. Podobno się nie da, ale to chyba nieprawda. Da się. Vide mapka przygotowana pobieżnie na bazie zdjęć satelitarnych UMZG.



poniedziałek, 17 listopada 2008

Turystyka? Nie ma nawet hostelu...

Znów będzie lato, a wraz z nim sezon turystyczny. I już od razu nasze miasto może spisać go na straty. Dlaczego? Lista braków jest spora.

Fot. Wieża Bismarcka, autor: tb808


Wciąż nie jesteśmy otwarci na najbardziej chyba liczną grupę zachodnioeuropejskich turystów masowych- backpakersów. Przyjeżdżają tacy z plecakiem, i nawet nie mają gdzie się udać- w Zielonej Górze wciąż brakuje schroniska młodzieżowego, hostelu o standardowym poziomie (a tym nie jest już szkolna sala z łóżkami zamykana na klucz o 10 wieczorem).

Normą miast nastawionych na turystów zachodnioeuropejskich jest działalność jednego lub kilku hosteli zorientowanych pod masowych turystów anglojęzycznych. Hostele te tanie schroniska (ceny do 30-40 PLN za nocleg) oferujące noclegi w wieloosobowych pokojach za niewygórowane ceny. Zatrudniają one obsługę biegle mówiącą w językach obcych i mogącą doradzić im w dalszej podróży, zareklamować lokalne atrakcje oraz ostrzec przed ewentualnymi niebezpieczeństwami.

Niestety, tych kategorii nie spełniają żadne schroniska młodzieżowe na Ziemi Lubuskiej. Nie są one nastawione na obcojęzycznych podróżnych, nie zatrudniają kompetentnej i pomocnej kadry biegle władającej takimi językami, nie są tez reklamowane jako oferujące usługi zorientowane pod tą liczna grupę turystów. Zresztą, są to placówki państwowe o dość sztywnej formule, nie mogące zapewnić atrakcyjnego miejsca pobytu dla zachodnioeuropejskich turystów z plecakami. Ponadto, nie dbają one o marketing, wobec czego wiedza o ich ofercie jest znikoma i nie trafia do turystów z plecakami zwiedzających nasz kraj. Trafić nie jest tak trudno- wystarczą ulotki reklamujące tern region i jego atrakcje i hostele rozłożone w innych hostelach w całej Polsce czy po zachodniej stronie granicy.

W wielu miastach atrakcyjnych turystycznie jest kilka do kilkunastu hosteli. Szczególnie w Krakowie przyrost miejsc w hotelach dla turystów z plecakami jest najszybszy w Europie. Zaskakuje fakt iż Zielona Góra, położona relatywnie blisko granicy, nie posiada takiego obiektu.


Ramka: Co to jest hostel? (wg studentnews.pl)

To miejsce, w którym
udzielanie noclegu nie jest zwykłą usługą, ale formą sztuki. Bo sztuką
jest dać gościowi niemal wszystko, czego zapragnie, za najniższą z
możliwych cenę. Hostele na całym świecie prześcigają się w oferowaniu usług
gratis: od dostępu do Interenetu, przez pralnię, do szalonej imprezy w dmuchanym
basenie na środku korytarza włącznie.

Hostele to jednak nie tylko
sposób na tanie spanie. To cała filozofia podróżowania. Ze słowem: „hostel”
nierozerwalnie łączy się pojęcie: „backpacker”, czyli: „człowiek z plecakiem”.
To on najczęściej zatrzymuje się w hostelach. Ponieważ zazwyczaj podróżuje
samotnie, chętnie wybiera łóżko w sali zbiorowej, żeby poznać innych
„backpackersów”. We wspólnej kuchni gotują razem obiad, piją piwo i taką
nowopowstałą paczką uderzają na miasto.

Hostel jest więc miejscem
spotkania obieżyświatów, indywidualistów, którzy wymieniają się nie tylko
praktycznymi informacjami, ale poglądami na życie.


BACKPACKER – czyli człowiek z plecakiem. Dzisiaj coraz częściej mówi się o nim:
„turysta indywidualny”, bo sam planuje, co będzie zwiedzać, czym będzie się
przemieszczać i gdzie będzie nocować. Jego wyprawa trwa zazwyczaj dłużej, niż
trzy tygodnie. W ekstremalnych przypadkach trwa nawet kilka
lat.

DORM – od ang. „dormitory”, pokój wieloosobowy, najczęściej
wybierany przez oszczędnego backpackersa

LOCKER – czyli znajdująca
się w dormie szafka na rzeczy osobiste, zamykana na kłódkę. Dziesięć lat temu
nie uświadczyłbyś jej w żadnym hostelu. Dziś jej brak dyskwalifikuje hostel.
Znak czasów?

LONELY PLANET – nadal biblia bacpackersów, choć powoli
ustępuje miejsca popularnym portalom turystycznym

RTW – z ang.
Round The World Tour, ulubiona forma podróżowania turystów z Australii i Nowej
Zelandii. Sami zgadnijcie, dlaczego.

(NO) LOCKOUT / (NO) CURFEW –
obowiązkowa zasada w każdym szanującym się hostelu. Oznacza tyle, że możecie
wrócić do swojego pokoju, o każdej porze, bez poczucia winy, że obudziliście
odźwiernego

Zielona Góra bez komunikacji nocnej

Mam sporo obaw o przyszłość Zielonej Góry jako ośrodka akademickiego. Niestety, oprócz innych problemów jakie ma tutejsza uczelnia, należy dodać problem otoczenia uczelni- tej infrastruktury która ją otacza. Jesteśmy bodaj jedynym miastem uniwersyteckim w Polsce bez komunikacji nocnej. Podupada kultura klubowa, dla wielu nieodłączna przecież część życia studenckiego. Co jest nie tak i czy uda się nam to naprawić?

W Zielonej Górze mało się dzieje kulturalnie dla młodych ludzi. Chyba tutejsi menadżerowie klubów po prostu są leniwi. W innych miastach kraju normą są cykliczne imprezy klubowe, u nas ich nieco brak. Poza tym nie wiedzieć czemu w Zielonej Górze za często serwuje się muzyczny misz-masz, podczas gdy w innych miastach normą są cotygodniowe imprezy oddzielnie albo dla fanów rocka, albo dla fanów reggae, albo dla fanów metalu czy house’u.

Po imprezie, zwykle późną nocą, chciałoby się czymś wrócić do domu. Dobry student kończy imprezę o 1-szej w nocy, a tutaj mamy do dyspozycji tylko taksówki. Zielona Góra to jedyne chyba miasto uniwersyteckie w kraju, gdzie student autobusem nocnym nie pojedzie. Kiedyś nawet były, ale jako że kursowały tylko w jednym kierunku (dziwną, niepraktyczną trasą), to popularne nigdy nie były…

środa, 12 listopada 2008

Kilka starych recenzji sztuk LT

„Zabić Gomułkę” Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Atrakcyjna scenografia- sztuka ma miejsce w opuszczonych magazynach, otoczka mająca przyciągnąć sporą liczbę snobów po 40-ce chących widzieć coś modnego, niekoniecznie skrywa dobrą sztukę.

Reżyser słysząc po sztuce że mam dla niego kilka komentarzy oddalił się i już do mnie nie podszedł, mimo że specjalnie na niego zaczekałem by znalazł choć chwilę. Bo oto ten eye-candy, uczta dla oczu, nie niesie w sobie żadnego przesłania, żadnego głębszego przekazu. Zupełnie jakby dla reżysera wzorem był Nikita Bułchakow i jego sztuki wysublimowane na poziomie szkolnego przedstawienia. Tutaj także metapoziom przesłania jest podobny- ot, głębia na poziomie serialu telewizyjnego.

Sztuka jednak jest dobrze zagrana, cała otoczka fabrycznych wnętrz i siedzeń znanych z teatrum pauperum czyni ją uroczym spektaklem idącym śladem pewnej mody, choć wypełnionym banalną treścią pozbawioną jakiejkolwiek kwintesencji. Twórca tej sztuki winien chyba szukać innego zajęcia, teatr mu nie wychodzi, i przykro mi jeśli ranię jego ambicje. Sztuka jest miejcami zabawna, ale za mało by moga pasować pod komedię mogącą mieć banalną fabułę. Wydaje się że reżyserowi bardziej chodzio o wyeksponowanie idei protestantyzmu, czytania Biblii etc. Jeśli istnieje coś takiego jak teatr dla konserwatystów, ta sztuka pasuje tam jak ulał.

A plakat wyglądał tak dobrze- przedstawiał komunistycznego trepa godnego zabicia już za sam wygląd - choćby zaciętą twarz, z definicji potakującą i głuchą na wszystkie kontrargumenty. Sądziłem na podstawie udanego plakatu że autor zrobi małe studium trepizmu i betonizmu wszelkiej maści, że będzie to coś o wartościach- pysze, ignorancji, wielkim ego takich despotów, coś uniwersalnego dotykającego do żywego każdych bufoniastych rządzących, takich polityków- trepów, a tymczasem było to nudne rozczarowanie na którym mimowolnie podsypiałem. Taki teatr to strata- i czasu, i pieniędzy, także tych pieniędzy podatników.

Przegląd dramatu współczesnego

Dobre sztuki wg opinii jakie zebrałem od osób które widziały je wszystkie, to „Darkroom” (podobno po prostu normalna sztuka), poza tym „Kartoteka”, średnie „Prezydentki”, reszta to rzeczy nie warte wzmianki czy wspomnienia. „Pokropek” to podobno żenada tak potworna że aż straszno. Jeśli widz mówi że cały czas trwania tej przydługiej sztuki miał nadzieję że wybuchnie pożar lub jakieś inne zdarzenie przerwie ją i wybawi go od konieczności wyczekiwania końca tego potwora, to resztę możemy sobie dopowiedzieć. Podobno reżyser popełnił chałturę niesłychaną, a aktorzy mają wymioty jeśli przyjdzie im w tym grać.

Strumień Leszek Mądzik

Nic. Po prostu 40 minut niczego. Przesuwanie konfesjonałów chyba, sztuka made in Katolicki Uniwersytet Lubelski. Poprawna politycznie, bo ze sceny nie pada słowo. Osoby wokół mnie albo po cichu plotkowały, albo spały, albo sprzątały stare wiadomości w telefonach komórkowych. Koniec spektaklu (następuje znienacka) to kupa śmiechu, wszyscy się śmieją z tej sztuki i komentują to dziwo. Nudne jak flaki z olejem, nic nie jest warte wspomienia. Weźcie poduszkę, telefony przestawcie na milczenie i sprzątajcie w katalogu ze starymi smsami.

Wrażenia z Zamojszczyzny

Byliśmy w Zamościu. Przez rok od ostatniej wizyty miasto się gigantycznie zmieniło. Szare, zmurszałe wiekiem kamienice przy rynku są odnowione, a gigantyczny ratusz jest w remoncie. Rynek tętni życiem, okoliczne bary są pełne (jeden z nich prowadzi matka dziewczyny w dredach która się nami opiekuje). Za chwilę występujemy jako orkiestra bębniarska na trwającym właśnie na rynku finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Oprócz tego na rynku działa lodowisko, dzięki czemu miejski gwar na tym placu nie ustaje do późna.

Mimo że jest niedzielny wieczór, działa informacja turystyczna w ratuszu, wewnątrz której oglądam dokładne mapy wycieczek pieszych po Roztoczu. Roztocze to po prostu pagórkowaty teren, bez porównania mniej urozmaicony niż okolice Zielonej Góry, ale za to jest rozreklamowany jakby był co najmniej znanymi górami. To nie są ciemne okienka izdebki informacji turystycznej jaką pamiętam z ul. Kupieckiej w Zielonej Górze, ale przestronne wnętrza ze szczegółowymi informacjami na temat wszystkich atrakcji bliższej i dalszej okolicy. Pora chyba by u nas wysiedlić radnych z ich sali obrad i zrobić tam punkt informacji turystycznej.

Szkoda, że w Zielonej Górze tak wiele osób zwracało wielokrotnie władzom miasta i regionu uwagę na to w jaki sposób eksponuje się walory naszego regionu. Efekt ich uwag był żaden. No tak, po co inwestować w turystykę, u nas w Lubuskiem jest tak nieciekawie. A w porównaniu z takim Zamościem i jego okolicami to nie powinniśmy się niczego wstydzić. No, chyba że podejścia polityków do sprawy promocji regionu.

Obawiam się że tutejsi włodarze po prostu nie są turystami, wobec czego nawet nie rozumieją potrzeb turysty, i nie będą potrafili do niego dotrzeć. Szkoda, że nie ma komu promować Pojezierza Lubuskiego, Wschodnich Łużyc, „Gór Zielonogórskich”, Oderwaldu. Nikt nie wypromuje Zielonej Góry, czy Kożuchowa, Wschowy, Bytomia, Łagowa.

Brak jest produktów turystycznych- rejsów stateczkiem po Odrze, możliwości wypożyczenia roweru i bezpiecznej podróży po „górach” wokół Zielonej Góry które są polecane nawet w czasopismach dla rowerzystów. Ścieżki są tak kiepsko oznakowane iż nawet ja ostatnio jadac tam rowerem nie od razu trafiłem na Górę Wilkanowską, mimo że już tam kiedyś byłem. Nikt nie wytyczył Szlaku Księstwa Żagańskiego, Szlaku Lubuskich Zamków i Pałacy. Wciąż nie ma nawet porządnego przewodnika po Ziemi Lubuskiej, są jedynie nudne publikacje na wpół naukowe.

Brakuje infrastruktury- mimo moich apeli w całym województwie wciąż nie ma typowego schroniska młodzieżowego, tego taniego „hostelu” nastawionego na masy biednych i młodych turystów z plecakami z całego świata. Dziś jesteśmy w świecie turystyki nigdzie, i bynajmniej nie idziemy w żadną dobrą stronę.

O ekologii...

O ekologii w Zielonej Górze nawet nie ma co zabierać głosu. Przed wojną na ul. Żeromskiego i Kupieckiej, a także Westerplatte, rosły drzewa, były to zadrzewione aleje. Dziś drzewa jak są, to w donicach. W ostatnich latach drzewa wycięto na ul. Dworcowej, Batorego. Zniszoczono staw "Glinianki" za Campusem na Podgórnej, zniszczono część przedwojennego parku przy tamtym kampusie, Bóg wie po co zamieniono naturalny strumień na rów wykopany od linijki, albo zamieniono leśne poszycie z bluszczu na trawnik. Kto za to płaci?

Wodospad przy ul. Szwajcarskiej przebudowano na brzydkie, wybetonowane koryto ze stopniami, i to zaraz koło domu p. Listowskiego, gdzie zresztą rośnie rzadka roślina, łuskiewnik różowy, rosnący ponoć pod ziemią i wypuszczający na powierzchnię jedynie różowe kwiaty. Szkoda że ludzie rządzący miastem nie znają tego co się dzieje w promieniu 50 metrów od ich drzwi, i tolerują to że strumień ów się rozkopuje, pogłębia, zmienia jego naturalny charakter.

O stanie tutejszych parków, przedwojennych wizytówek miasta, Góry Braniborskiej czy Wagomostawu, nie wspominam, to dziś ruiny. Jak zaproponowałem by zrobiono duży park miejski w Doliny Luizy wzdłuż ul. Źródlanej, to miasto sprzedało te tereny pod domki. Dziś w tym mieście nie ma jednego parku z prawdziwego zdarzenia, bo niby gdzie? Do tego brak kompetencji miejskich speców od zieleni- z tego co rozmawiałem ze znawcami tematu, to nasi są po prostu niekompetentni, dużo gorsi niż w np. we Wrocławiu. Pora ich zmienić i tyle. Zaraz się okaże że jednak w mieście mogą rosnąć drzewa przy ulicach. Nasi spece są zdanie że drzewa korzeniami niszczą asfalt, i są niedouczeni, bo są też "miejskie" gatunki drzew, które tego nie robią. Tak to w tym mieście jest…

Zrozumieć Polskę

Aby zrozumieć Polskę, trzeba mieszkać w Warszawie. Z Zachodu Polski tego nie widać. Tam jest często już normalnie- chodniki, ulice, domy – im bliżej Niemiec niż Polski. Z tamtej perspektywy Polska wydaje się normalnym krajem, z normalną demokracją etc.

Ten czar pryska w Warszawie. Miasto trzeciego świata, wielka prowizorka bud i straganów pomiędzy normalnymi budynkami. Upadłe centrum miasta, z jedynym prawdziwym deptakiem zamienionym w podły slums.

A przede wszystkim ludzie. Ci warszawscy są inni- nie tworzą społeczności, jak ludność miast na zachodzie Polski. Są bardzo konserwatywni, przy nich zachodnia Polska wydaje się ultraliberalnym rajem. Do Warszawy „nie doszło” wiele z idei i zachowań które przedarły się przez polską granicę.

Uważam siebie za ofiarę polskiej propagandy. Gdybym wiedział, w jakim stanie jest ten kraj, przenigdy nie wracałbym z Wielkiej Brytanii. Ale niestety, z perspektywy polskiej zachodniej prowincji tego nie widać. Byłem głupi.

Jesteśmy krajem, w którym rządzi nie elita, ale ludzie posiadający wpływy w mediach. Myślicie że jak wyślecie tekst do działu opinii jakiejś gazety tak jak inni autorzy, to on się ukaże? Bzdura, to przywilej dostępny nielicznym mającym wtyki, znajomości, powiązania. Media rządzą światem, determinują to o czym myślą ludzie poprzez mechanizm przypominania poszczególnych tematów, układania tzw. agendy- kolejności tematów jakie poruszają, promowania najważniejszych problemów. W moim mieście politycy kontrolują 90 % mediów poprzez system dotacji dla lokalnej kablówki czy miesięczników, czy bezpośredniej kontroli w ramach mediów publicznych, w rzeczywistości upolitycznionych.

Dodatkowo o naszym losie decyduje konserwatywny elektorat z mniejszych miast, miasteczek, wiosek bardzo ludnego południa Polski: Galicji, kraju bardzo tradycyjnego. Nie jesteśmy krajem w którym landy decydują same o swoich prawach, jak np. RFN, w którym każdy land ma inne prawa odnośnie narkotyków miękkich. Jesteśmy krajem, w którym mądrzy, inteligentni ludzie: naukowcy, specjaliści, nie mają de facto żadnego wpływu na władzę. I nie mogą mieć, ponieważ zwykle mają inny światopogląd, nie pasujący do światopoglądu władz. Do mediów publicznych czy prywatnych tych o odmiennym światopoglądzie nawet się nie zaprasza.

Zostają ci naukowcy którzy pasują światopoglądowo, ale zwykle też w dziedzinie nauki prezentują podobną otwartość na nowe prądy i poglądy. Na Zachodzie Europy nie mieliby szans nie znając języków i mając niskie kwalifikacje.

Jesteśmy, podobnie jak Bułgaria i Rumunia, krajem z którego uciekają elity intelektualne, dodatkowo oprócz tych dwóch krajów jesteśmy najbiedniejszym krajem w Unii Europejskiej. Czechy czy rządzona przez liberałów Estonia są dziś o połowę zamożniejsze. O tym się nie mówi w mediach, bo ci którzy zostają, nie chcą podkopywać swojej pozycji. Każdy, kto dostrzeże różnice między Polską a Zachodem Europy, widzi przepaść tak wielką, że jedyne co pozostaje, to emigracja.

Polska propaganda głosi że Polska to kraj normalny, gdzie kariera w zachodnim stylu jest możliwa. Bzdura, przekona się o tym każdy kto kiedykolwiek spojrzał bliżej w oszustwo polskiego systemu. Brak konkursów czy to na stanowiska zawodowe czy naukowe, wszechogarniająca Vetternwirtschaft, „gospodarka krewnych i znajomych”, jedna wielka sitwa, mafia układów i układzików.

Polskie gazety, od „Przekroju” i „Wyborczej” do „Dziennika” czy „Rzeczpospolitej” perfidnie nas okłamują. Ich dziennikarze to wg zachodnich standardów nacjonaliści. Dziennikarze zapewne myślą że „pudrując” rzeczywistość ratują nasz kraj przed masową emigracją wszystkiego co ma mózg, podczas gdy po prostu od lat zmiatają problemy pod dywan. Efektem jest brain drain, emigracja kapitału ludzkiego, który jest zbyt inteligentny by łyknąć propagandę.

O telewizji nie ma sensu mówić- w kraju w którym podlega ona pod polityków prawdziwa wolność słowa jest tylko w prasie. Telewizja i jej treści to wynik „prasowych walk”, bo tylko ten rynek jest wolny od politycznej kontroli, choć nie do końca, jak w przypadku „Reczpospolitej” majaczej 49-% udział rządu w kapitale.

Gdybym wiedział jaka jest Polska widziana z tej warszawskiej perspektywy- tak społecznie zacofana do granic możliwości, skrajnie konserwatywna, nacjonalistyczna, nigdy by mi przez głowę nie przeszła myśl powrotu z emigracji.

Ale no cóż, media sieją propagandę. Aby zrozumieć Polskę, trzeba przyjechać do Warszawy. Praga, Budapeszt, to europejska elegancja, Warszawa to azjatycki burdel, jarmark „Azja”. A ja siedzę w nim.

Jah Bless, i nie wracajcie z emigracji jak już wyjedziecie.

Zielonogórski szowinizm

Gdy patrzę jako ekonomista miast i regionów na rozwój innych polskich miast wielkości Zielonej Góry, jestem zdruzgotany kierunkiem w jakim idzie rozwój Zielonej Góry. Zamiast silić się na wielkomiejskość, Zielona Góra wciąż jak za minionego ustroju, bohatersko walczy z problemami które nienzane są w innych ustrojach. Walczy z symptomami biedy, zamiast inwestować w rozwój. Pora mocno zacisnąć pasa, i postawić nie na trwonienie, a na inwestycje.

Zielona Góra, 2020 r., to otoczone lasami centrum 250-tysięcznej aglomeracji, oprócz Zielonej Góry obejmującej Nową Sól, Sulechów, Kożuchów, Czerwieńsk, Krosno i Nowogród, coraz bardziej wciągające w orbitę wpływów także Żary i Żagań. Podobnie jak wszędzie w Europie, podstawą tej aglomeracji jest system szybkiej kolei miejskiej łączący w kilkanaście minut te miasta z Zieloną Górą i wjeżdża do południowych dzielnic miasta linią dawnej kolei szprotawskiej, kończąc bieg przy ul. Wiśniowej.

Do Sulechowa czy Nowej Soli SKM-ka kursuje co 20- 30 minut, dowożąc mieszkańców miasta pracy w mieszczących się wokół Zielonej Góry stref gospodarczych. Dzięki SKM-ce miasto wreszcze „wypełzło” swym rozwojem poza kordon lasów. Mocno rozwinął się Czerwieńsk, Przylep, Stary Kisielin, Niedoradz, okolice Otynia. W miejscu dawnych pól są dziś hale produkcyjne, centra logistyczne, siedziby znanych firm. Zielona Góra jest miastem uniwersyteckim, mającym bogate życie kulturalne, w tym znany w całym kraju festiwal muzyczny.

Ławeczki pod lokalną galerią sztuki, miejsce gdzie spotyka się osoby z młodszych pokoleń, z roku na rok miejsce pustoszeje coraz bardziej, niemal brak często bywających tu ongiś osób po studiach. Zwykle to dość światowe osoby, chcący i tu żyć tak jak się żyje dziś w Europie. Tylko że nie da się tak żyć w tym mieście.

O sile miasta decydują jego mieszkańcy, to oni ją tworzą. Smutne jest, gdy wyjeżdża stąd kapitał ludzki- nie tylko absolwenci tutejszych uczelni, ale też tutejsi artyści czy inni ludzie tworzący tutejszą scenę kulturalną młodego pokolenia. Dziś już brak jest tych aktywnych, ongiś tworzących tutejszą tzw. scenę alternatywną, organizujących w tym mieście koncerty, a nawet prowadzących lokalny skłot na którym grywało znanyc i mniej znanych europejskich zespołów. Bardzo źle to rokuje dla przyszłości, nie tylko kulturalnej tego miasta.

Baseny, przebudowa stadionu żużlowego, budowa nowych nienajpilniej potrzebnych dróg w relatywnie mało zakorkowanym centrum- to są priorytety miasta wg jego włodarzy. To wydatki konsumpcyjne, a nie inwestycyjne. Tutaj trzeba walnąć ręką w stół- ci ludzie chyba oszaleli.

Tutejsi radni i włodarze zdają się żyć w typowym dla niektórych polityków wyalienowaniu, bez kontaktu z otoczeniem, z mieszkańcami tego miasta. Być może zresztą to nie ich pokolenia rozpierzchły się po świecie. Być może sami rządzący znają jedynie Zieloną Górę, i nie rozumieją tego że jakość życia w tym mieście jest nieporównywalnie niższa niż w okolicznych miastach kraju, nie mówiąc o zagranicy. Inne miasta miały niestety lepszych rządzących.

Tutejsze elity nie zdają się zresztą mieć jakiejkolwiek życiowej pokory, i są nader pewne siebie i swojego rozpoznania sytuacji. Uważny czytelnik tutejszych gazet z łatwością zdiagnozuje zadufanie. Zielona Góra okazuje się wg nich być miejscem artakcyjnym do życia, choć z uwagi na ofertę kulturalną czy rekreacyjną, nie wspominając o rynku pracy, jest to opinia raczej bezpodstawna. Chleba i igrzysk- wołają lokalni internauci na tutejszych forach.

Celują w tym nadęciu lokalni dziennikarze i politycy. Zielonogórski szowinizm dziwi raczej niż śmieszy. Jedyne czym może być podparty to piękno śródmiejskiej al. Niepodległości- obsadzonej drzewami alei spacerowej, budzącej architekturą budynków skojarzenia z alejami spacerowymi w górskich kurortach. Ciekawa i wyjątkowa jest przyroda wokół miasta, jego śródleśne, uzdrowiskowo-kurortowe niemal położenie. Więcej cudów i zalet tu nie widzę, a wady- te wyliczam chyba od dawna.

poniedziałek, 10 listopada 2008

Kilka zdjęć z zielonych imprez i pikników

Wschowa, Dożynkowy piknik Zielonych, 2005 r.
Zielona Góra, Plac Bohaterów, 2005 r.
Aż się wierzyć że kiedyś my, Zieloni, mieliśmy tyle energii...

„O powstanie parku krajobrazowego Oderwaldu i Wału Zielonogórskiego”

W ramach porządków w szufladach: Apel sprzed kilku lat.


Ziemia Lubuska nie posiada zbyt wielu miejsc przyrodniczo cennych. Dlatego też my niżej podpisani chemy by zaniechano gospodarki leśnej i wycinki drzew na obszarze lasów nadodrzańskich pomiędzy miejscowością Krępa a rzeką Odrą, tzw. Oderwaldu oraz wycinki lasów porastających Wał Zielonogórski. Są to lasy unikalne w skali naszego regionu- porastają one obszary o znacznych walorach krajobrazowych- pierwszy pas wzniesień począwszy od Morza Bałtyckiego oraz malownicze zakola starorzecza Odry. Oderwald jest największym obszarem porośniętych lasami starorzeczy Odry w jej górnym i środkowym biegu.

Oderwald winien być Parkiem Narodowym. My prosimy jedynie o uznanie go za park krajobrazowy oraz o wstrzymanie wycinek drzew na jego terenie. Chcemy także objęcia tym statusem lasów za amfiteatrem i Parkiem Piastowskich, lasów porastających dawne kopalnie pomiędzy Campusem A a obwodnicą mi ejską oraz lasów pomiędzy Raculką a ul. Wrocawską i Wieżą Braniborską.Eksploatacja tych lasów przez Lasy Państwowe trwa nadal, niszczone są fragmenty lasu np. porośnięte w dużej mierze świerkami, ze względu na wysoką cenę tego gatunku drewna na rynku. Wycinane są dębowe aleje oraz inne cenne rodzaje drzewostanu.

Dlategoteż niżej podpisani pod niniejszym apelem domagają się:
-bezwzględnego zatrzymania wyrębu drzew w drzewostanach naturalnych Oderwaldu i lasów porastających Wa Zielonogórski oraz tereny pokopalniane.
-Powstrzymania wszelkich działań które mogą wpłynąć na niszczenie przyrody Oderwaldu i Lasów Wału Zielonogórskiego
-Objęcia ochroną w formie parku krajobrazowego całego obszaru lasów Oderwaldu i Wału Zielonogórskiego- dla obecnych i przyszłych pokoleń!

Zebrano bodajże 600 podpisów studentów UZ.

10 inwestycji które pomogą stworzyć z Zielonej Góry stolicę zachodniej Polski

Miasto tak dogodnie położone jak Zielona Góra- w odległości ok. 150 km od innych większych aglomeracji w pobliżu, mogłoby rozwinąć się do roli regionalnej metropolii. Tak się jednak nie stanie- miasto swe środki inwestycyjne w dużej mierze wydaje w sposób daleki od profesjonalizmu. Przykłady zasięgania opinii specjalistów lub konsultantów zewnętrznych są rzadkie, kluczową rolę w polityce inwestycyjnej odgrywają urzędnicy bez należytego wykształcenia lub politycy zwykle nie mający szerszej wiedzy w danej dziedzinie, ale nie wahający się podejmować decyzji bez zasięgania czyjejkolwiek rady.

Spróbujmy zrobić ranking takich 10 inwestycji:

- Wyprzedaż miejskich kamienic i działek w centrum miasta. Umożliwi odtworzenie życia nocnego na Starym Mieście. Dziś jest to dzielnica mieszkań socjalnych. Rewitalizacja centrum miasta.
- Gruntowna reforma układu komunikacji miejskiej, zaprojektowanie zupełnie na nowo układu linii autobusowych, obalenie monopolu MZK, wprowadzenie Zarządu Transportu Miejskiego wyłaniającego przewoźników w drodze przetargów. Pilne wprowadzenie komunikacji miejskiej na strefę pieszą celem rewitalizacji centrum miasta.
- Park technologiczno- przemysłowy wokół miasta
- Szybka Kolej Miejska łącząca Nową Sól z Zieloną Górą, najlepiej wykorzystująca istniejące torowisko do dawnego dworca południowego przy ul. Wiśniowej w Zielonej Górze.
- atrakcyjny turystycznie ogród botaniczny i/ lub zoobotaniczny. Odbudowa ogrodu do co najmniej jego przedwojennej wielkości (dziś jest 2-krotnie mniejszy), uczynienie z niego największej atrakcji miasta.
- hala widowiskowo- targowo- sportowa. Zielona Góra miejscem kongresów i targów.
-ożywienie portu lotniczego (np. poprzez jego prywatyzację- dziś jest to ostatni państwowy port regionalny w kraju), przyciągnięcie tanich linii lotniczych
-wyprzedaż miejskich terenów pod miastem, np. na os. Mazurskim, Srebrnej Polanie, przy markecie Auchan. Zatrzymywanie ich przez miasto jest blokowaniem rozwoju.
-przebudowa dzielnicy biurowo- administracyjnej pomiędzy ul. Chopina a Boh. Westerplatte. Wyburzenie „Hermesu”, „DH Centrum”, budynku poczty, budowa biurowców w tych miejscach.
-budowa systemu ścieżek rowerowych, co uczyni miasto bardziej atrakcyjnym dla studentów.
-walka o modernizację linii kolejowych dochodzących do Zielonej Góry. Odbudowa dawnej pozycji miasta jako węzła przesiadkowego. Częste połączenie kolejowe do Berlina.

piątek, 7 listopada 2008

Emigracja z Lubuskiego- częściowe dane

Na podstawie danych Kuratorium Oświaty obliczylem że 7,8 procenta przebadanych uczniów nie ma jednego z rodziców. To tylko cząstkowe dane o emigracji z terenów woj. lubuskiego.

literatura:
http://miasta.gazeta.pl/gorzow/1,37795,5888367,Kuratorium_w_koncu_policzylo_eurosieroty.html

Spotkania Liberałów w tą niedzielę- WPADAĆ!

Polskaliberalna.net
Serdecznie zaprasza
na I imprezę z cyklu
„Spotkania Liberałów”,
która odbędzie się
w niedzielę, 9 listopada 2008
o godz. 18 w klubie „Mandala”

Program:

I panel dyskusyjny: „Media niezależne. Nowa gazeta? Nowy portal internetowy?”
projekt niezależnych mediów skupiający środowiska liberalne, nowej lewicy, zielonych, nowych ugrupowań centroprawicowych. 10 minut wprowadzenia, 20 minut dyskusji
przedstawiciel Krytyki Politycznej
II panel dyskusyjny: „Liberałowie w Polsce. Historia i tradycje”
Trendy liberalne do roku 1919.
Arianie - pierwszy polscy soc-liberałowie. Liberalizm ekonomiczny w okresie międzywojennym
Bracia Niemojowscy – w poszukiwaniu patronów ruchu liberalnego.

III panel dyskusyjny: „Czy jest miejsce na formację liberalną w Polsce?”

IV panel dyskusyjny: „Socjalliberalizm, ordoliberalizm czy szkoła austriacka?”
Wprowadzenie: Zawodności rynku, teorie monopoli naturalnych, efekty zewnętrzne, rynki płytkie, regulacja rynku versus idee gospodarcze w polskiej polityce
Podsumowanie dyskusji

od 21 taneczna impreza integracyjna nie tylko dla liberałów
wstęp wolny

wtorek, 4 listopada 2008

Odnoście zmian w WFOŚ

Ów fundusz ochrony środowiska jest tylko z nazwy (vide dotowanie spalarni śmieci, przeciwko czemu ekolofzu walczą na całym świecie). Z całym szacunkiem dla p. Makarskiej czy p. Ciemnoczułowskiego, znam dokonania obu tych osób, i proszę o uprzejme wyjaśnienie- gdzie tu jest jakaś ochrona środowiska? Jakaś styczność z tymi zagadnieniami, cokolwiek. Ale- in plus dodam że są to osoby o których słyszalem że pracują i mają jakieś efekty. Dobre i to.

Szanuję tych ludzi, ale dość już mam instytucji które po prostu nic nie robią poza tym że są, a taki jest tutejszy WFOŚ. Ów fundusz nigdy przenigdy w niczym nie poparł żadnych tutejszych ekologów, przynajmniej ja nie słyszałem o takowej akcji. Owi ekolodzy o WFOŚ też chyba nie. W Krakowie taki fundusz dawał przynajmniej pieniądze na zorganizowanie pisma ekologicznego, a nasze województwo jest chyba jedynym regionem w zachodniej Polsce gdzie nic takiego o regionalnej ekologii nie ma- w Szczecinie jest "Morze i my", na Dolnym Śląsku- "Kropla", a u nas? Ci ludzie najchętniej nawet nie słyszeliby ludzi którzy w odróżnieniu od nich ową ekologią się zajmują.

sobota, 1 listopada 2008

1005 rocznica pewnej zbrodni w Międzyrzeczu

Jako ciekawostkę historyczną podam że wkrótce minie 1005 rocznica pewnej zbrodni w Międzyrzeczu. Jak podają źródla, w Polsce pierwsi eremici benedyktyńscy osiedlili się w Miedzyrzeczu.

Na początku 1002 roku dwaj mnisi eremici przybyli do Polski z Pereum (Jan i
Benedykt). Wkrótce dołączyli do nich Izaak, Mateusz i Krystyn. Rozpoczęli oni
budowę eremu ale napad rabunkowy z 10 na 11 listopada 1003 roku położył temu
kres. Ciała ich podobnie jak Wojciecha złożono w katedrze gnieźnieńskiej.
wg http://www.arekbednarczyk.republika.pl/po.shtml

Ilu mieszkańców mieszka wg ciebie w Zielonej Górze?